niedziela, 10 kwietnia 2011

9.04.2011 Czyli wypad na koncert Ostrego

Post z cyklu Winiu mi kazał :)
Zaczęło się niewinnie od dwukrotnego wracania się do domu. Raz po klucze, drugi po mp3 player-bez niego nie wytrzymalibyśmy w aucie. Gdy w końcu wszyscy byli gotowi zapakowaliśmy się w Corse obierając kurs na Radomsko. Plan był jasny-trzeba kupić browary. Po długiej rozkmince w sklepie które piwo będzie lepszym wyborem nie tylko pod względem cenowym ale i smakowym. Po użyciu kalkulatora zdecydowaliśmy się, jednak później pojawił się znacznie większy problem. Tym razem był to mój osobisty problem okazało się iż w tym wielkim sklepie nie ma Burn'a. Me serce pękło w pół upadając na zimną posadzkę a łza zakręciła się w oku. Znajdując zamiennik udawałem że wszystko jest ok w ciągu kilku następnych minut dotarliśmy na dworzec PKP znieczuleni śladową ilością alkoholu zaczęliśmy rozważania na temat kto tym razem powinien dochodzić się z panią siedzącą za kasą. Zgodnie wskazaliśmy na Winia, który pełen odwagi wszedł i udało mu się dogadać. Poszło to niespodziewanie prosto i gładko. W ciągu następnych kilkunastu minut nasz pociąg pojawił się na peronie, po wyjęciu telefonu z kieszeni i spojrzenia na godzinę wszyscy doznaliśmy szoku-wszystko było punktualnie. Przebieg podróży pociągiem zaoszczędzę wam, mówiąc tylko że nie obyło się bez przygód :)
Dotarliśmy do klubu zwanego Rurą gdzie pewien duży pan przybił nam pieczątkę znakując nas niczym więźniów (dodam że ten pan również nie chciał mnie wypuścić z klubu przed 22...dziwna zasada ale zważając na jego posturę oraz moją wrodzoną grzeczność postanowiłem nie wchodzić z nim w dyskusje). Pani z szatni ograbiając mnie z dwóch złotych zabrała moją kurtę wraz z bluzą.
Po krótkim oczekiwaniu na scenę wyszedł pewien łódzki (tak mi się wydaje) raper grający saport.
Mówiąc szczerze przez swoje roztrzepanie kompletnie nie mam pojęcia kto to był jednak naprawdę podobało mi się to co sobą reprezentował, rapując między innymi do bitów z kawałków Adama, w każdym razie obiecał że niedługo wróci ze swoją płytą. Udało mu się zgromadzić całkiem sporą liczbę słuchaczy pod sceną. Profilaktycznie postanowiliśmy nie pchać się pod scenę a stanąć z tyłu co okazało się bardzo dobrym wyborem (przynajmniej moim zdaniem). Około godziny 22,30 na scenę wszedł O.S.T.R i mówiąc szczerze zdecydowanie zaskoczył mnie doborem kawałków. Spodziewałem się kawałków z ostatniego solo jednak nie, z ostatniej płyty były chyba tylko trzy kawałki: "Introstan" , "W miłości" , oraz Track 1 z drugiej CD "Witaj w grze...". Sprytnie przeplatając kawałki rapując najczęściej tylko pierwsze zwrotki nadał niesamowite tempo. Pojawiło się sporo kawałków które pamiętamy z jego poprzednich płyt między innymi "Mówiłaś mi" , "ABC" czy słynny "Mały szary człowiek..".
Jednak nie był bym sobą gdybym nie wspomniał że dźwiękowiec po prostu zjebał sprawę. Bas był tak przeraźliwie mocny że trząsł nogawkami spodni, włosy wprowadzał w drżenie a co najważniejsze sprawiał że słowa Adama Ostrowskiego mogły zdecydowanie być bardziej wyraźnie.
Pozdro
michael

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz